niedziela, 22 września 2013

PasteLove

Dziś zapraszam na kilka słów o pastelowej kolekcji limitowanej od Essence. Kolekcja pojawiła się w sklepach w lipcu i od razu rozeszła się jak świeże bułeczki. Ja nie skusiłam się na zbyt wiele bo Essence, choć nadal darzę sympatią, to jednak produkty mają przeznaczone dla nieco młodszych klientek niż ja. Nie czuję się jeszcze stara (heh, jak to brzmi ;) ale już Essence i ich trend edition nie wywołują szybszego bicia serca. W tym przypadku było nieco inaczej. Postawiłam na puder rozświetlający w kulkach oraz 2 lakiery do paznokci. Uwielbiam pastelowe kolory tak więc świetnie trafili w mój gust. Poużywałam sobie wszystkich produktów i teraz czas wystawić im opinię.

Puder nie przeżył niestety starcia z Pocztą Polską :(

Puder jest uroczy, zapakowany w plastikowy słoiczek z różową nakrętką. Dostępny w jednym kolorze 01 I-cy u. Opakowanie zawiera 14 g pudru w postaci kolorowych kuleczek. Został wyprodukowany na Tajwanie. Kosztował 13,99 zł. Puder jest przeznaczony zarówno do twarzy jak i do ciała.


Zdjęcie wyostrzone żeby uchwycić efekt
Kuleczki są ładne, ale właściwie niewidoczne na skórze. Na plus zaliczam to, że nie mają brokatu, ale ciężko się z nimi pracuje. Nakładane pędzlem nie dają żadnego efektu, dopiero kilkukrotne machanie pędzlem sprawia, że coś widać. Kulki były pewnie wzorowane na słynnych meteorytach Guerlain. Tyle tylko, że meteoryty dają piękną poświatę na skórze i trzeba z nimi uważać, żeby nie przesadzić. Być może dlatego, że zawierają drobinki brokatu, ale akurat te, które ja posiadam (Perles du Dragon) wcale nie mają ich tak wiele i wystarczy jedynie zanurzyć pędzel w puszce a następnie omieść nim twarz. Z tymi kulkami tak się nie da. Szkoda, ale z drugiej strony porównywać te dwie marki to jak spróbować przyrównać malucha do mercedesa. Niby i to , i to jeździ, ale diabeł tkwi w szczegółach. Kulki pachną trochę babcinym pudrem, ale nie jest to zapach zbyt nachalny i da się go wytrzymać. Kulki są dość miękkie i delikatne, łatwo je zgnieść. Za tą cenę nie wymagam zbyt wiele, bardziej traktuje je jako gadżet.


Lakiery do paznokci były dostępne w 4 kolorach, ja wzięłam 2 z nich. Każdy lakier ma 10 ml pojemności i kosztował 7,49 zł. Wyprodukowano je w Luksemburgu. Kolor Ben&Cherries to pastelowy róż, a Ice, Ice Baby to pastelowy fiolet. Oba kolory kojarzą mi się z lodami truskawkowymi i jagodowymi. Lakiery zawierają delikatny shimmer, który jest widoczny w buteleczce, nic takiego nie odnotowałam na samych paznokciach. Oba wytrzymują max 3 dni, wysychają w standardowym tempie. Niestety, mają sztywne pędzelki, przez co niemiłosiernie smużą. Ciężko jest nałożyć go równo. Pierwsza warstwa nakłada się nierównomiernie, druga już lepiej, ale do pełnego krycia są potrzebne 3 warstwy. Kolory są przepiękne, ale jakość pozostawia wiele do życzenia.

Na tym zdjęciu widać smugi, mimo nałożenia 2 dość grubych warstw. Nie wiem czy to wina lakieru czy pędzelka, który nie sunie gładko po płytce paznokcia.

Podsumowując, kolorystycznie bardzo udana kolekcja, jakościowo już mniej. Zarówno puder jak i lakiery oceniam na mocną 3.

Jestem ciekawa czy i Wy skusiłyście się na coś z tej kolekcji, dajcie znać w komentarzach :)

czwartek, 19 września 2013

Podkład, który mógłby zostać ideałem... L'oreal True Match

Witajcie :)
Dziś opowiem Wam o podkładzie, który mógłby być moim ideałem, gdyby nie jedno małe "ale"... Jakie? O tym poniżej. Ale zacznijmy od początku. Niestety po lecie opalenizna schodzi, szybciej lub wolniej, ale niestety, u mnie dość szybko zostaje po niej jedynie wspomnienie. Przejrzałam więc swój kuferek i okazało się, że podkłady/kremy bb itp., które posiadam są albo za jasne albo za ciemne. Potrzebowałam czegoś na tzw. okres przejściowy. Wybrałam się więc na poszukiwania, nie chciałam jednak nic drogiego. Wybór padł na L'oreal True Match Super-Blendable, w sumie zawsze się lubiłam z tą marką więc uznałam, że należy brać. Cena była przystępna - jedynie 37 zł z groszami w SuperPharm. Sięgnęłam po tester, uznałam, że kolor jest ok. Na wszelki wypadek upewniłam się u konsultantki owej firmy, że jest idealny. Zakupiłam odcień N2 Vanille, określany przez producenta jako neutralny, nie posiadający ani różowych ani żółtych tonów.





Co obiecuje producent?
Idealne dopasowanie do koloru skóry. Formuła podkładu, wzbogacona o ultra drobne pigmenty, idealnie rozprowadza się na skórze i podkreśla jej naturalny kolor. Perfekcyjny wygląd bez smug, grudek i efektu maski.
Składniki formuły dają nawilżenie skóry przez 8 godzin. Świeży wygląd skóry przez cały dzień. 
źródło: wizaz.pl




Co sądzę ja?
Podkład ma dopasowywać się do koloru skóry, owszem, wypada na twarzy nieco jaśniej niż w opakowaniu, jednakże ja dopasowania się nie zauważyłam. Co do rozprowadzania na skórze, to owszem jeśli nakładam go pędzlem typu flat top to rzeczywiście jest ok, niestety wklepywany palcami potrafi zrobić smugi. Podkład ma płynną konsystencję, nie zastyga na twarzy zbyt szybko, dzięki czemu można go dokładnie rozprowadzić. Ma pojemność 30 ml i jest ważny przez 12 miesięcy od otwarcia. Podkład został zamknięty w szklanym opakowaniu z pompką. Dzięki temu używa się go wygodnie, nic się nie wylewa, nie ma ryzyka, że wybrudzi nam całą torebkę. Wiadomo jednak, że szklane opakowanie można łatwo rozbić, ale jest ono estetyczne i higieniczne. Łatwo jest doprać pędzel po jego użyciu., w tej kwestii wygrywa z Revlonem Colorstay i Mac Pro Longwear. Podkład ma jest lekki, nie czuję go na twarzy w ciągu dnia, ale nie wytrzymuje przez cały dzień. Maksymalnie 5 h, później jak chcemy utrzymać matowy wygląd to trzeba użyć pudru. Podkład, co najważniejsze, nie zapchał mnie, nie uczulił i nie podrażnił mi skóry, a używam go już ponad miesiąc. Jest wydajny, praktycznie nie widzę zużycia. Nie podkreśla suchych skórek, nie zauważyłam żeby ciemniał w ciągu dnia. Krycie określiłabym jako średnie, fanki ciężkich podkładów nie będą zadowolone. No, ale, jest jedno małe "ale"..... Producent określił kolor N2 jako Vanilla, a ja się pytam co w takim razie producent miał na myśli, bo ten kolor ma z wanilią tyle wspólnego co obecna pogoda z latem.... Jak pierwszy raz wycisnęłam kapkę podkładu na dłoń to się autentycznie załamałam, że znów pieniądze poszły w błoto i kolejne opakowanie dołączy do mojego kuferka, z którego już nigdy nie ujrzy światła dziennego. Zresztą poniżej wrzucam swatche. Naprawdę nie czepiałabym się bo za takie pieniądze to nie jest zły podkład, no ale dlaczego ktoś wprowadza mnie w błąd określając kolor jako jasny a ja dostaję ciemny?!

Poniżej swatche na ręce, po prawej podkład roztarty na dłoni:


Widać, że kolor jest dość ciemny i niestety nie ma nic wspólnego z wanilią.

Na twarzy podkład prezentuje się tak, po lewej nałożony solo, po prawej z pudrem sypkim Ben Nye w odcieniu Fair.


Na twarzy wygląda to lepiej, dlatego nie skreślam go, ale przed zakupem lepiej porządnie przetestować odcień bo może się okazać, że jednak nie będzie nam pasował.

A jakie są Wasze ulubione podkłady? Co mogłybyście polecić jako absolutne "must-have"? Dajcie znać :)

poniedziałek, 16 września 2013

Jak moje stopy przeżyły lato? Chłodzący antyperspiracyjny żel do stóp No 36

Cześć :)
Walczę z ciągłym brakiem czasu, ale nie dam Wam tak łatwo o sobie zapomnieć. Nowe zajęcia bardzo pochłaniają mój czas i wolałabym aby moja doba w cudowny sposób rozrosła się do 48 godzin. Niestety, tak się nie dzieje, a kolejne godziny pękają niczym bańka mydlana. 
Dzisiaj post typowo pielęgnacyjny, tym razem o tak często zapomnianych stopach, które też potrzebują uwagi. Nie ma co ukrywać, szczególnie latem są narażone na otarcia, odparzenia i częściej odczuwamy ból czy dyskomfort. Ja akurat jestem typem, który musi poświęcać uwagę stopom przez cały rok, otarcia zdarzają mi się w każdych butach :/ 
Przedstawiam żel chłodzący No36 od naszej rodzimej marki PharmaCF. Kupiłam go w promocji za około 5 zł z groszami w Rossmannie. 
Żel ma pojemność 100 ml i jest koloru zielonkawego, lekko przezroczysty. Zamknięty w miękkiej tubie z zamknięciem na "klik". Żel jest dość rzadki, ale bardzo wydajny. Niewielka ilość wystarcza do dokładnego pokrycia stopy.




Co obiecuje producent?
Zapewnia długotrwałą ochronę przed potem i nieprzyjemnym zapachem ,utrzymując stopy suche i świeże nawet przez cały dzień. Dzięki połączeniu składników aktywnych mentolu i kamfory ,daje uczucie przyjemnego chłodzenia i orzeźwienia. formuła została wzbogacona o glicerynę i D - pantenol , które działają kojąco na skórę oraz nadają jej miękkość i gładkość. Żel szybko się wchłania i nie pozostawia białych śladów.


Co sądzę ja?
Żel szybko się wchłania, jeśli nałożymy do zbyt dużo to wystarczy chwilę poczekać i już jest ok. Niestety żel absolutnie nie chłodzi, mimo że jestem zmarzluchem i raczej unikam produktów chłodzących, tak w tym przypadku nie poczułam absolutnie nic. Zapach ma w miarę przyjemny, orzeźwiający, raczej z przewagą szałwii niż mentolu. Latem ograniczył ślizganie się stóp w odkrytych butach, dzięki temu nie miałam aż tylu otarć. Można by rzec, że przyoszczędziłam na plastrach :D Żel nie wysuszył mi skóry na stopach, nadal jest nawilżona i miękka. Stopy po jego zastosowaniu są świeże i pachnące. Stosowałam go idąc na trening i rzeczywiście moje stopy były suche, także polecam.
Podsumowując, tani produkt, który spełnił oczekiwania, jednakże za brak efektu chłodzenia, który aż krzyczy z opakowania otrzymuje ocenę o stopień niżej.
Ocena 4/5

A Wy jak dbacie o swoje stopy? Dajcie znać w komentarzach :)

wtorek, 3 września 2013

Orzeźwienie dla włosów, Garnier Ultra Doux, Cytryna i Biała Glinka, recenzja szamponu do włosów

Cześć :)
Dziś zapraszam na recenzję szamponu do włosów przetłuszczających się Ultra Doux Cytryna i Biała glinka. 
Szampon kupiłam około miesiąc temu i używam właściwie co drugi dzień, dlatego wyrobiłam sobie o nim zdanie. Głównym powodem, dlaczego akurat sięgnęłam po ten specyfik a nie inny, był fakt, że potrzebowałam dogłębnego oczyszczenia włosów, zwłaszcza po siłowni. 


Szampon ma pojemność 400 ml, kupiłam go w promocji w Rossmannie za ok. 8 zł. Butelka ma całkiem przyjazny jasno zielony kolor. Szampon pachnie delikatnie, jednak daleko mu do cytrusowego zapachu. Ja zupełnie nie czuję w nim cytryny. Jest gęsty, ma jasno zielony kolor, przypomina pastę do zębów. Producent deklaruje, że nie zawiera w swoim składzie parabenów ani silikonów. Jest ważny przez 12 miesięcy od otwarcia. A teraz najważniejsze, czyli czy szampon się sprawdził. Moim zdaniem tak, dobrze oczyszcza włosy z wszelkich produktów do stylizacji, odświeża je, włosy wolniej się przetłuszczają, a tym samym dłużej pozostają świeże. Szampon dobrze się pieni, wystarczy niewielka ilość, aby wytworzyć dość sporo piany. Po użyciu moje włosy są lekkie, sypkie. Nie podrażnił mi skóry głowy, nie zauważyłam również aby włosy mi po nim wypadały. 


Minusem jest opakowanie. Ciężko go otworzyć mokrymi rękoma, a dodatkowo otwór w nakrętce jest na tyle duży, że zawsze wylewam go zbyt wiele. Co dziwne, szampon nie traci przez to na wydajności, ale myślę, że poprawienie opakowanie polepszyłoby komfort użytkowania.



Podsumowując, jest to dobry szampon dla osób, którym przetłuszczają się włosy lub dla tych, które chcą aby pozostały one dłużej świeże i nieobciążone. Oceniam go na 4/5, głównie za słabe opakowanie, właściwości jak najbardziej na plus.

Skład

Używałyście już tego szamponu? Chętnie poznam Wasze opinie :)


poniedziałek, 2 września 2013

MAC Indulge Collection swatches

 Cześć :)
Od wczoraj w salonach MAC można dostać nową kolekcję Indulge. MAC zaprasza na najbardziej dekadencką kolację, gdzie smak przekroczy granice ekstrawagancji, a dobre zachowanie przy stole nie istnieje.


W kolekcji znajdziemy parę smakowitych kąsków.


SZMINKA (86 zł)
Smash Hit - czyste złoto (dazzle)
By Design - miękki, lśniący beż (frost)
Feed The Senses - fiołkoworóżowy (lustre)
Just A Bite - czerwień (satin)
Sweet Succulence - głęboka śliwka (lustre)



BŁYSZCZYK (76 zł)
Ultimate Dish - jasny, perłowy beż
Liqueur - delikatny brąz
Fashion Punch - blady róż
Lust For Life - ciemna jagoda
Utterly Tart - głęboka czerń


CIENIE DO POWIEK (74 zł)
Golty Morsel - białe złoto (lustre)
Sex & The Oyster - niebiesko - szary (veluxe pearl)
Three Ring Yellow - żółto - zielony (veluxe pearl)
Divine Decadence - miękki brąz (veluxe)
Deep Cravings - ciemno szary (veluxe pearl)
Eat, Love - ciemny szmaragd (satin)
Beluga - ciemna czekolada z perłą (veluxe)
Palace Pedigreed - ciemna śliwka (satin)


LAKIER DO PAZNOKCI (65 zł)
Magnificent Feast - błyszczące złoto (frost)
Sinfully Sweet - musujący szampański beż z perłą (frost)
Over-Indulge - iskrzący brąz z domieszką złota (frost)
Impassioned - jasny róż (crème)
Rebel - ciepła śliwka (crème)
Screening Room - turkus (crème)


RÓŻ CREMEBLEND BLUSH (96 zł)
Tease Your Tastes - miękki róż
Glamour Feast - ciemny róż


TUSZ DO RZĘS (95 zł)
Haute & Naughty Too Black Lash - czarny



EYELINER FLUIDLINE (74 zł)
Gilt Gourmet - miedź
Deliciously Rich - lśniąca szarość
Blacktrack - czerń

PĘDZLE
266 - Small Angle (100 zł)
213 - Fluff (105 zł)


Ja skusiłam się na błyszczyk Fashion Punch, choć miałam nie brać mazideł do ust z tej kolekcji. Na żywo jednak okazało się, że błyszczyk bardzo do mnie pasuje, a cienie, które początkowo miałam brać w ogóle nie przypadły mi do gustu. Niestety, kiedy przyszłam do salonu panował ogólny chaos i niestety nie udało mi się obejrzeć wszystkiego bo nie wszystko było wystawione. Róże były ciut za ciemne dla mnie, lakierów do paznokci w ogóle nie widziałam. Fluidline okazały się wtórne jak dla mnie. 
Poniżej błyszczyk


MAC Fashion Punch





A Wy na co skusiłyście się z tej kolekcji? Tradycyjnie dajcie znać w komentarzach :)

niedziela, 1 września 2013

Honeymania, czyli o masełku The Body Shop, które uwielbiam

Witajcie!
Na początku chciałabym przeprosić Czytelniczki za tak długą nieobecność. Jest to spowodowane dość dużymi zmianami w moim życiu, co pochłania cały mój czas. Niemniej jednak staram się aby całkowicie nie wypaść z blogosfery i będę zamieszczać posty w miarę regularnie, choć nie mogę obiecać, że często :(




Dzisiaj przedstawiam absolutną nowość od The Body Shop, linię Honeymania. Pewnie wiecie, że masła The Body Shop wprost kocham, głównie za jakość, konsystencję i zapachy, tak więc nie będziecie zaskoczone jak napiszę, że i nowa linia przypadła mi do gustu. Ale od początku. Masełko dostałam do testów od TBS w ramach akcji na Facebooku. Przyznam się, że nie spodziewałam się tego, więc tym bardziej było to miłe. Masło, które dostałam ma pojemność 50 ml, czyli jest to ta mniejsza wersja. Trochę szkoda, bo jest genialne, ale rozumiem, że firma chciała abyśmy dobrze poznały produkt i tym samym zachęcili nas do zakupu pełnego opakowania.
Masło jest zapakowane w plastikowy słoiczek, typowy dla wszystkich maseł TBS. Na odwrocie znajduje się dodatkowo informacja, że produkt nie nadaje się do jedzenia. Nie dziwię się, że coś takiego tam się znalazło bo faktycznie niektóre produkty pachną tak, że chciałoby się je zjeść.




Zapach tego masła jest obłędny, liczyłam na typowy miodowy zapach, ale ja tu go nie czuję. Nie oznacza to, że mi się nie podoba, wręcz przeciwnie. Zapach na początku jest lekko miodowy, później na skórze jest to słodki zapach, który kojarzy mi się z pewnymi perfumami, aczkolwiek nie mogę sobie za Chiny ludowe przypomnieć, które to perfumy :( Niemniej jednak, ja mogę go wąchać na okrągło. Pierwszy raz chyba zdarzyło się, że zapach jest dla mnie tak ważny. Jeszcze długo po nałożeniu zapach utrzymuje się na ciele.



Masło ma gęstą konsystencję, jest koloru kremowego. Po nałożeniu na skórę, wchłania się szybko, można po chwili założyć ubranie, ale jednocześnie nawilża skórę bardzo porządnie. Nie zauważyłam aby podrażniało mi skórę. Skóra po zastosowaniu jest miękka, gładka i bardzo przyjemna w dotyku.



Kosmetyki TBS nie są testowane na zwierzętach, a linia Honeymania zawiera w składzie miód z Etiopii pozyskiwany w ramach programu Wspólnota Uczciwego Handlu

Masełko ma jednak jeden minus, choć to też kwestia indywidualna. Mianowicie, cenę. Standardowa pojemność to koszt 69 zł, dość sporo jak na masło do ciała, ale z drugiej strony, jego zapach i właściwości rekompensują ten fakt. 

Cała seria Honeymania składa się z 7 produktów

  • mydło
  • masło do ciała
  • peeling do ciała
  • woda toaletowa
  • balsam do ust
  • żel pod prysznic
  • miód do kąpieli


Czy kupię pełnowymiarową wersję? Myślę, że tak o ile będzie w promocji. Cena regularna jest dość wysoka, ale nie wykluczam, że zmienię zdanie.
Dodatkowo, na Facebooku można pobrać kupon na -25% na zakup 2 produktów z linii Honeymania. Kupon jest ważny do 30 września 2013 r. także jeśli się zastanawiacie nad zakupem, to nie macie na co czekać :)

Jakie zapachy kosmetyków pielęgnacyjnych lubicie? A może też już próbowałyście produktów z linii Honeymania?
Dajcie znać w komentarzach :)

wtorek, 13 sierpnia 2013

Ziaja Maziajki czyli czemu używam kosmetyków dla dzieci

Cześć :)
Pozostając w temacie pielęgnacji dziś zaprezentuję Wam kolejny produkt do mycia, tym razem znanej firmy Ziaja. Jest to szampon oraz płyn do mycia, takie 2 w 1 o zapachu lodów ciasteczkowo - waniliowych. I to właśnie zapach był głównym powodem, dla którego zakupiłam płyn. Pachnie słodko, ale nie chemicznie, wyczuwam w nim wanilię, ale jakoś nie czuję wspomnianych lodów. Produkt jest przeznaczony dla dzieci, choć i dorośli mogą z powodzeniem go używać.


Produkt zawiera D-panthenol i rzeczywiście nie wysusza skóry oraz nie podrażnia jej. Nie stosowałam go jako szamponu, więc na ten temat nie mogę się wypowiadać, ale jako płyn do mycia ciała jest naprawdę bardzo dobry. Przede wszystkim jest delikatny dla skóry, osoby posiadające skórę skłonną do podrażnień będą z niego zadowolone. 


Płyn jest zamknięty w białej butelce z żółtymi napisami o pojemności 400 ml. Zapłaciłam za niego 7,70 zł na stoisku Ziaji. Trzeba przyznać, że cenę ma bardzo przyjemną. Napisy na opakowaniu mogłyby być bardziej wyraźne, bo nie ukrywam, że miałam problem z odczytaniem składu. Samo opakowanie jest estetyczne i proste.


Zamknięcie butelki jest szczelne, nic się nie wylewa podczas transportu, ale jest też druga strona medalu. Bardzo ciężko go otworzyć mokrymi dłońmi tak żeby sobie nie połamać paznokci. Ja trzymałam opakowanie niedomknięte. 


Płyn ma kremową, gęstą konsystencję, jest koloru białego. Płyn myje dokładnie, dobrze się pieni,  łatwo go spłukać no i ten obłędny, słodki zapach, który utrzymuje się na skórze po wyjściu spod prysznica. Skóra nie jest nawilżona, ale również nie czujemy jej ściągnięcia. Minusem jest dostępność, próżno go szukać w Rossmannach czy innych drogeriach. Nie widziałam go nawet w SuperPharm, natrafiłam na niego przypadkiem na stoisku Ziaji. Szkoda, bo gdyby był lepiej dostępny na pewno robiłby furorę.
Polecam ten produkt, warto spróbować choćby dla samego zapachu :)


A Wy jakie zapachy w kosmetykach preferujecie? :)

P.S. Zapraszam Was serdecznie na konkurs zorganizowany przez Glamourlovemakeup. Można wygrać farbkę do brwi Aqua Brow od Make Up For Ever. Szczegóły TUTAJ
Powodzenia !