poniedziałek, 10 czerwca 2013

Relacja z Hush Warsaw

Jak już wiecie z poprzedniego posta, wczoraj w Warszawie odbyło się Hush Warsaw czyli targi mody. Trwały one od 11 do 19 w galerii na Stadionie Narodowym. Ja postanowiłam przyjechać tuż po 11 bo liczyłam, że na starcie będzie mniej ludzi. O jakże się myliłam! Już przy wejściu zauważyłam, że łatwo nie będzie. Zostaliśmy wyposażeni w torebki na zakupy i bony w wysokości 10 zł, ale obowiązujące tylko jeśli kupowało się coś poprzez Showroom albo marek dostępnych na platformie. Plusem było to, że u niektórych projektantów można było płacić kartą. Na terenie stadionu był bankomat, ale był tak oblegany, że się poddałam.







Tutaj możecie zobaczyć wyżej wspomnianą torbę zakupową, ot taka sobie, przyda się na plażę.





Targi zostały podzielone na 3 strefy, damską, męską i dziecięcą. Uważam to za bardzo dobre rozwiązanie, dzięki temu matki z dziećmi mogły spokojnie oglądać zabawki i ubranka, a ja mogłam się skupić na tym co chciałam zobaczyć. 
Stoiska projektantów były malutkie, wciśnięte jeden obok drugiego. Tłumy przepychających się ludzi, każdy chce dotknąć i zasłonić Ci całe stoisko. Najgorzej sprawa wyglądała z biżuterią, która jak wiadomo jest niewielkich rozmiarów, zobaczenie jej graniczyło z cudem. Stoisko Pat&Rub było spore, można było wykonać masaż dłoni, co z tego, kiedy była tam taka kolejka i tylu "macantów", a do tego jedna obsługująca osoba, że nie miałam siły. Wzięłam jedynie próbkę ulubionego masła i poszłam dalej. Zresztą, w momencie kiedy czekałam na zrobienie próbki już przybiegło kilka pań w starszym wieku z pytaniem czy mogą sobie nabrać próbek.... Poddałam się.


Powyżej moja mini próbka z Pat&Rub. Na ręce mi wystarczy, w sumie ręce to też ciało.

Natomiast przy stanowisku MAC krew zalała mnie na miejscu. Otóż podeszłam i grzecznie stoję i czekam, bo wizażystki malowały inne osoby, a chciałam żeby mi nałożyła jedynie błyszczyk (nie wzięłam swojego i tak jakoś czułam się niefajnie), wtem wyskakuje dosłownie zza ściany kobieta na oko 50 lat, pakuje się na krzesełko i proszę mnie wymalować. Nieważne, że kolejka, nieważne, że ja mam jedno pytanie, ona musi tu i teraz. Wizażystka spojrzała, no ale nic, i nagle słyszę pytanie :" czy mają państwo szminkę z brokatem?" (WTF?), macówka tłumaczy, że nie mają, mają z shimmerem, połyskiem, zaczęła jej mówić o wykończeniach macowych szminek, a ta znów: "ale wie pani, mi chodzi o taką szminkę... tak żeby sam brokat był". Spojrzałam na nią, i pomyślałam - twój makijaż wiele tłumaczy - kreski aż pod brwi, oko na czarno obrysowane.... no tak. W końcu moja kolej, wybrałam błyszczyk Pro Longwear w odcieniu "Patience Please" (on był chyba w kolekcji Office Hours) a żeby było bardziej wyraziście, macówka obrysowała mi usta konturówką w odcieniu In Anticipation. Wyszło ładnie, ale nie miałam siły na zrobienie zdjęć, musicie więc uwierzyć mi na słowo :)

Oczywiście, skoro targi mody to w końcu wypadałoby zaopatrzyć się w ubrania, tylko co z tego jak to co mnie się podobało kosztowało o wiele za dużo. Pokażę Wam co mi wpadło w oko, ale niestety ceny mi się już tak bardzo nie podobały.
Sukienka z papillo natelier, piękna, ciekawy materiał, projektant twierdził, że przypomina gąbkę i faktycznie tak to wyglądało. To była pierwsza rzecz, która wpadła mi w oko po obejściu całych targów.
A prezentuje się tak:

Cena....1600 zł....., wczoraj mogłam ją kupić za 1100 zł..... fajnie, ale  żadna z tych cen nie jest dla mnie, powzdychałam więc do niej i poszłam dalej. Spodobał mi się jeszcze taki oto płaszczyk:

cena 650 zł, ale projektantka chciała go sprzedać za 550 zł, już lepiej, ale był niestety ciut za duży, co zresztą widać. Mniejszych nie było więc nici z płaszczyka :(
TŻ upatrzył sobie fajne buty oraz marynarkę, oczywiście rozmiarów odpowiednich brak. Zdjęcia marynarki nie zrobiłam, ale cena też w granicach 1000 zł, buty zaś prezentują się tak i przynajmniej cenowo mnie nie zabiły - kosztowały gdzieś w granicach 500 zł:
Ogromnym plusem było to, że można było wejść na stadion, było tam zdecydowanie chłodniej niż w środku, a dodatkowo jeśli ktoś nie był wcześniej na stadionie to mógł go zobaczyć. Udało mi się zrobić kilka zdjęć:
                                       

Ogólnie, pomysł bardzo fajny i ciekawy. Wiele marek znałam wcześniej, ale jednak kupując wolę coś najpierw zobaczyć, dotknąć, przymierzyć i miałam teraz ku temu okazję. Niestety, ale uczestnicy czasem psuli radość z przyjścia w to miejsce, właśnie przez takie przepychanie się, wchodzenie na innych czy wjeżdżanie innym na nogi wózkiem dziecięcym itp. Ja wyszłam jedynie z bielizną od Rilke, swoją drogą bardzo ładna i przystępna cenowo a sama projektantka również bardzo sympatyczna. Bielizna Rilke jest niepowtarzalna, ręcznie wykonana, wystarczy podać wymiary jakie mamy. Można zajrzeć na stronę na facebooku [klik], delikatne koronki, pastelowe kolory (ja kupiłam miętowy i pastelowy róż, ale nie będę tu pokazywać :D ). 

Uff, ale napisałam przydługi post ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki, że zaglądasz. Będzie mi miło, gdy zostawisz komentarz :)